Zastanawiałem się czy jubileuszowa, XXX część awarii na moim blogu, nie powinna być jakaś specjalna, albo czy opisywana awaria nie winna być czymś na miarę awarii w Czarnobylu. Może i powinna, ale nie będzie. O ile pamiętam to przed tym wpisem było kilka różnych awarii, jednak albo podobne już się tutaj pojawiały, albo były bardziej mikro awariami.
Spuchnięte kondensatory to nic nowego i w zasadzie była to częsta przypadłość płyt głównych mniej więcej pod procesory AthlonXP i P4. W zasadzie ten wpis by nawet nie powstał gdyby nie to jakiej płyty głównej to dotyczy. Jest to płyta firmy Soltek, która podobnie jak ABIT już nie istnieje. No ale płyta firmy, która nie istniej to również mało ciekawy temat. No ale to jest płyta w wersji Gold i kiedyś (nie wiem jak teraz) często można było trafić na płyty z ciekawym laminatem (złotym, srebrnym albo czerwonym) albo z napisami dotyczącymi limitowanej serii. Odnośnie samej awarii to nie opłacało się wymieniać kondziołków bo Athol XP 1,7 na obecne czasy to przeżytek i taniej wyszło wymienić całą płytę z dwurdzeniowym procesorem.
Dostałem dzisiaj komputer (po telefonie), gdzie opis można skrócić tak: kabel od monitora wyrwał port i kolega polutował ale komputer nie działa. Jak tylko zobaczyłem ręcznie docinaną maskownicę płyty głównej i wystający port z jakiejś karty graficznej czułem że łatwo nie będzie. W pierwszej jednak chwili okłamywałem się że może uda się usunąć port i dołoży się kartę graficzną i wszystko ruszy. O moja kochana naiwności.
30 grudnia 2013 roku
13:00 – dzwoni telefon że można by dzisiaj zrobić aktualizację Oraclea. W sumie czemu nie, skoro wersja obecna nie dość że mocno obciąża pamięć to jeszcze są czasami kłopoty z backupami? Ustalamy tylko start na 14:30 i wysyłam informacje do userów, że nie będzie można pracować w programach.
14:30 – nadal kilka “zbłąkanych owieczek” siedzi w programach więc zostają z systemu oddelegowane i można zaczynać aktualizację.
14:51 – zaczynają się telefony od tych co nie wiedzieli, że będzie aktualizacja oraz od tych co chcą wiedzieć ile ona potrwa bo muszą coś pilnie wprowadzić. Mam potwierdzenie, że jakoś maksymalnie do godziny 17. Nie wierzę, ale przekazuję taką informację userom.
15:10 – jadę do domu. Jeszcze małe zakupy sylwestrowe i obiadek.
16:21 – dzwoni telefon, ale z dziwnego numeru. Okazuje się że mój nowy numer telefonu figuruje w bazie Play i dzwonią w sprawie starego rozliczenia. Ponieważ jestem w innej sieci i nic nie wiem o nierozliczonych fakturach tłumaczę to konsultantce i się rozłączam. A już myślałem że to serwis od aktualizacji albo userzy.
17:15 – loguje się do sieci i sprawdzam co tam na serwerze. Widać że ostro pracują i dobrze. Dobrze też że mamy dobre łącze i nie ma problemu z podłączeniem. W razie czego jest też łącze zapasowe.
19:30 – jest prośba o restart serwera. Robię go ale coś jest nie tak bo zaczynam dostawać maile od systemu nadzorującego że nie działa baza danych. Serwisanci podłączają się i kontynuują aktualizację. Dzwonię do nich przekazać aby najpierw uruchomili bazę księgowości bo trzeba zrobić raporty kasowe na koniec dnia.
20:17 – dzwoni centrala że nadal nie mogą się zalogować i dostają jakiś dziwny błąd.
20:22 – po kilku telefonach okazuje się, że serwer aplikacyjny też trzeba zaktualizować więc serwisanci też jego przejmują.
21:02 – centrala zgłasza że nadal nie może się podłączyć, serwisanci od serwera bazy danych zgłaszają że u nich teoretycznie wszystko działa, serwisant od serwera aplikacyjnego zgłasza że jakaś usługa nie chce się podnieść za nic na świecie i że potrzebuje jeszcze trochę czasu.
22:07 – przez chwilkę dostaję informację od systemu nadzorującego, że baza jest widoczna, ale po chwili znowu nic nie działa. Serwisanci od baz zaklinają się na wszystko, że u nich wszystko działa. Sprawdzam na szybko logi i okazało się że przypisali bazę danych na drugi interfejs sieciowy dla tego nadzorca mi wywala błędy.
22:20 – na szybko centrala zostaje podpięta do bazy i może zrobić raport kasowy, ale na nowym loginie i haśle bo po aktualizacji uprawnienia też trafiło.
22:45 – robię testy i wygląda na to że aplikacja webowa działa prawidłowo, a aplikacje zwykłe niestety trzeba poprzepinać na nowy IP. Czeka mnie biegany sylwester.
23:20 – ostatnie testy i jednak nie będzie tak prostu. Nie licząc konieczności zmiany adresu IP dla podłączenia do bazy to na serwerze trzeba powykonywać ileś skryptów aktualizujących strukturę bazy.
31 grudnia 2013 roku
00:15 – umysł zaczyna siadać, a z wszystkich serwisantów widzę że pozostał jeden, z którym ostro walczymy (czyt. ja testuję działanie aplikacji, on odpala kolejne skrypty).
00:35 – koniec. odłączam się i idę spać. Rano czeka mnie bieganie i ustawianie adresów serwera bazy.
05:40 – to już rano? Kawa nie pomaga i do pracy docieram na pół śpiąco.
07:30 – wchodzę do pokoju widząc ile nie odebranych jest połączeń. Wypisuję powiadomienie w komunikatorze że aplikacja nie zadziała do czasu aż nie ustawię wszystkiego i że to może zająć do godziny czasu. Telefony nadal dzwonią, ja idę na obchód konfiguracyjny.
10:00 – po przejściu wszystkich stacji okazało się że jednak nie wszystko działało i musiałem znowu męczyć serwisantów. Z drugiej strony po 3 kawach w ciągu godziny czasu czułem się w miarę przytomnie.
Nikt nie lubi jak jego komputer nagle zacznie działać jakby ktoś mu zamienił procesor z kołem zębatym, a dane nie były przesyłane tylko wożone w koszach przez ślimaki. Taki efekt od kilku tygodni zauważam w komputerach z Windows XP i sporadycznie w Windows 7. Powody są 2: doinstalował się antywirus razem z aktualizacją Flash Playera, albo proces SVCHOST obciąża procesor na 99%.