Tak bardzo odłączyłem się od “sieci” podczas urlopu, że nie zauważyłem że dzisiaj jest moje święto. Nikt nie zadzwonił z życzeniami :(.
Gdy coś nie działa na łączach dzwonimy do obsługi i oczekujemy, że albo problem zostanie naprawiony, albo zgłoszenie trafi do techników, którzy uporają się z kłopotem. Najpierw jednak procedura: sprawdzenie działania linii, wyłącz włącz urządzenie końcowe, sprawdź dane dostępowe i …. przywróć urządzenie do ustawień fabrycznych. To ostatnie jest robione w bardzo nadgorliwy sposób.
W dawnych czasach kupując Neostradę dostawało się modem ADSL na USB i po wgraniu oprogramowania na komputer można było cieszyć się Internetem. Teraz każdy ma (nie licząc komputera lub laptopa) tyle sprzętu ile domowników razy minimum 2. I tu się robi kłopot bo routery, które kilka lat temu były całkiem OK teraz najzwyczajniej w świecie nie wyrabiają.
Przed erą Internetu zakup oprogramowania typu Office, wiązał się z wklepaniem dostarczonego kodu, a czasami rejestracji telefonicznej lub w formie listu. Potem doszła weryfikacja kodu poprzez serwery. Teraz nie dość, że trzeba mieć różne konta to jeszcze zamiast zwykłego pliku instalacyjnego jest instalacja internetowa bez możliwości wyboru elementów, które mają być zainstalowane.
Oczekiwania były wielkie, a same trailery tylko podsycały apetyt na kolejną, szaloną przygodę “Obrońców”. Tym razem jednak zamiast walczyć o jeden z kamieni nieskończoności walka jest o i z rodziną – serio.
Trudno w to uwierzyć, ale to już 10 lat prowadzenia bloga. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że przez dekadę (ładne słowo i takie donośne) uda mi się pisać różne teksty związane i te mniej związane z informatyką i dłubalnictwem komputerowym. No ale stało się – 100 lat mój blogu.
Po raz kolejny przebudowując lub raczej budując obok nową instalację okablowania ethernetowego spotykam się z różnymi cudeńkami. To miks braku czasu, funduszy, “pomysłowości” i tekstu “powinno działać”.
I stało się. To jeszcze nie pełnoprawny warsztat, ale już miejsce gdzie można podłączyć kilka maszyn i zrobić diagnostykę czy w ciszy pisać teksty lub nawet grać. Droga jeszcze daleka, ale widać światełko w tunelu.
Decydując się na wdrożenie jakiegoś oprogramowania możemy polegać na doświadczeniu własnym lub kolegów po fachu. I najgorsze co może nas spotkać to zupełna krytyka i zmieszanie z błotem oprogramowania, z którego jesteśmy zadowoleni i które polecaliśmy innym.
Planując wdrożenie systemu jednym z założeń było utrzymanie neutralności i niezależności od systemów operacyjnych. Oczywistym jest więc wdrożenie systemu przeglądarkowego. Problem w tym, że większość takich systemów opiera się o technologie Flash czy JAVA. Mało jest systemów opartych o czysty HTML5, a szkoda.