Po raz kolejny przebudowując lub raczej budując obok nową instalację okablowania ethernetowego spotykam się z różnymi cudeńkami. To miks braku czasu, funduszy, „pomysłowości” i tekstu „powinno działać”.
Na początek coś takiego jak doprowadzenie jednego ethernetu do pomieszczenia. No niby proste ale po co prowadzić to w korytkach, peszlach lub z zapasem. No i po cholerę dawać przewody FTP lub STP. Lepiej polecieć obok instalacji prądowej i zamiast osobnego gniazdka w puszce wypuścić ze ściany „obok” gniazdka zasilania.
Kolejna sprawa to pomiary długości przewodu. Sam kilka razy się „machnąłem” i trzeba było robić jakieś przedłużenie, ale zobaczyć przedłużenie na okablowaniu prowadzącego na piętro do innej szafy i to na „cukierkach” to już coś.