To musiało się stać. Przekonałem się, że film z mojego lubianego uniwersum zamiast mnie porwać spowodował, że go analizowałem jak skończony staruch. Za to moim córkom się podobał i to chyba najważniejsze.
Oczekiwania były wielkie, a same trailery tylko podsycały apetyt na kolejną, szaloną przygodę “Obrońców”. Tym razem jednak zamiast walczyć o jeden z kamieni nieskończoności walka jest o i z rodziną – serio.
Przez ostatnie 2 miesiące nie oglądałem niczego co jest związane z Gwiezdnymi Wojnami, a jednocześnie czułem się zażenowany tym czym stałą się maszynka marketingowa od tej serii. Wszędzie można było kupić figurki, kubki, śliniaczki, pampersy, a nawet resoraki ze znaczkiem Star Wars. Serio, resoraki? Na szczęście film jest dobry i bawiłem się przednio na premierze.
Najnowszy film Ridleja Scota “Marsjanin” znowu przenosi nas w kosmos i znowu pokazuje, że na świecie tylko jeden kraj może dokonywać rzeczy niemożliwych (oraz być napadanym przez obcych, ale to nie w tym dziele). Widzieliśmy to już wiele razy i pytanie jest takie: czy ten temat nam się już nie przejadł?
Jeśli ktoś lubi seriale to w ciągu ostatnich kilku lat mógł w zasadzie nie wychodzić z domu. Do koloru i wyboru mamy seriale od średniowiecza, po futurystyczne wizje świata. I tu pojawia się seria o hacker’ach, który trzyma się kupy i o ile nie wiem czy mi się bardzo podoba czy nie to kwestie włamań i socjotechniki są bardzo dobrze pokazane.
W zasadzie nie chodzę na filmy “na faktach” lub tych, które mogą opowiadać jakiś ważny historycznie epizod. Nie licząc miłego rozczarowania w postaci filmu “Jack Strong” polskie filmy nie mają dobrej renomy w tej materii. Czy jednak warto było się wybrać na film o znanym polskim kardiochirurgu Zbigniewie Relidze? Zdecydowanie tak.
W zasadzie nie planowałem wybrać się na to do kina, ale że to film Luca Bessona, to gdzieś tam chciałem zobaczyć cóż takiego zaserwował nam słynny reżyser. I to jest chyba jeden z wielu problemów tego film (tak aby dowalić od razu). Część osób pójdzie ze względu na reżysera, część została zachęcona całkiem niezłym trailerem, a część pewnie stwierdziła, że temat ciekawy i wcale nie ważne kto gra główne role. I każdy został oszukany … w pewnym sensie.
Gdy pierwszy raz usłyszałem, że ma powstać jakiś film z szopem, który kumpluje się drzewem i mają ocalić galaktykę, to mijałem wszelkie informacje o tej produkcji. Do czasu aż zobaczyłem trailer. A ten po prostu kupił mnie humorem, postaciami, lokacjami i oczywiście muzyką. Nie zdradzał za wiele fabuły i o to chodziło.
Co wyjdzie z połączenia “Dnia świstaka” z “Żołnierzami kosmosu”? No właśnie wyjdzie “Na skraju jutra” i mogę powiedzieć całkiem śmiało, że jest to jeden z lepszych filmów S-F jakie ostatnio widziałem. A nie było filmowcom łatwo bo oklepany pomysł na najazd kosmitów na ziemię widzieliśmy już setki razy, a i zabawy z czasem nie były tylko w “Powrocie do przeszłości”. Ale tym razem wszystko zagrało jak trzeba i dostarczono nam coś nowego, świeżego, gdzie całkiem ciekawa fabuła i niezłe sceny akcji mieszają się z czarnym humorem.