Od pewnego czasu stykam się z nowym trendem odnośnie marketingu i sposobu na sprzedaż różnego rodzaju rzeczy, a jest to metoda "na kumpla". Dzwoni jakiś przedstawiciel (rzadko mail bo tego łatwo zignorować) i zanim coś zaoferuje to prowadzi dość luźną rozmowę w tematach IT. Wypytuje o zapotrzebowania, problemy, sposób radzenia z nimi, chwali za zastosowane rozwiązania (w moim przypadku nie często, ale do tego zaraz wrócę) i próbuje rozmowę sprowadzić na tematy z pogranicza prywatnych. Wszystko sprowadza się do tego aby pod koniec rozmowy być już prawie na TY. Czasami odbywa się to poprzez "szkolenia" gdzie firma lub grupa firm "szkoli" ze swoich produktów fundując "szkolącym" się nagrody, obiady, wieczorki z trunkami wyskokowymi. Znowu sprowadza się to do doprowadzenia do sytuacji gdzie zaczynamy być "kumplami". Specjalnie używam cudzysłowia, ponieważ ze szkoleniami i kumplami to nie ma nic wspólnego. Po takim szkoleniu lub którejś rozmowie trafia oferta, a zaraz po niej jest telefon z pytaniem kiedy realizujemy to zagadnienie. No i człowiek zaczyna mieć dylematy (a nie powinien) bo jak tu kumplowi odmówić. Trochę to straszne, że aby coś sprzedać żeruje się na naszych uczuciach wyższych.
Wspomniałem wyżej, że mnie ciężko przychodzi chwalić za stosowane rozwiązania ponieważ gdzie jest to możliwe i uzasadnione staram się stosować rozwiązania darmowe i/lub otwartoźródłowe. No i jak tu takiemu człowiekowi coś sprzedać jak on to ma za darmo albo potrafi wyniuchać, że sprzedajemy zmodyfikowaną wersję darmowego rozwiązania? Oczywiście ten numer nie przejdzie ze sprzętem (ciężko o darmowe serwery, komputery i drukarki), ale jeśli chodzi o oprogramowanie to czemu nie. Coś o czym pisałem czyli inwentaryzacja sprzętu i oprogramowania jest chyba najlepszym przykładem, ale zdecydowanie nie jedynym.
Nie twierdzę że w firmach nie można mieć kolegów, ale trzeba też mieć wyrobiony nonkonformizm aby nie narobić sobie problemów.