Przed weekend'em trafił do mnie stacjonarny komputer, który się nie włączał. No niby nic nowego, bo przecież mógł paść zasilacz, coś mogło robić zwarcie (który to temat już przerabiałem), lub po prostu mogła paść płyta/dysk/napęd. Konstrukcja nie nowa, ale też nie stara, a do tego widać w miarę nowy zasilacz (obudowa Tracer a zasilacz Modecom). No cóż, pora aby obsłuchać pacjenta tylko że ktoś nie podłączył (w zasadzie wcale nie było) głośniczka. Po podłączeniu kabelków głośniczek wydawał z siebie dłuuugi sygnał i cichł, po czym komputer się restartował i znowu sygnał. Niestety tabela błędów głośniczkowych nic nie wykazała i trzeba było próbować po kolei odłączania kolejnych elementów zestawu. Po sprawdzeniu że to nie dysk, stacja dyskietek, napęd DVD, przyszła pora na pamięci i sukces .. tak jakby. Z czterech portów udało się uruchomić maszynę na porcie nr 4, ale tylko raz. Po kilku próbach okazało się, że działa tylko port nr 3. Dla zaspokojenia ciekawości poszły testy RAM i HDD ale nic ciekawego nie pokazały, czego nie można powiedzieć o wnętrzu komputera. Brak podłączonego głośniczka jakoś nie dawał mi spokoju dla tego jak dokładniej zaglądnąłem na podłączenia okazało się, że kabel POWER_LED jest źle podłączony, a złącze HAC97-AUDIO jest podłączone pod część portu od … LPT. No niby nic strasznego gdyby nie to że taki wtyk ma porobione bramki i na nieprawidłowym konektorze może powodować po prostu zwarcia. Dzisiaj właściciel odebrał komputer i znowu nie mogłem nie zapytać gdzie kupił ww sprzęt. Podał firmę a ja jakoś się nie zdziwiłem. Już nie raz naprawiałem komputery od nich i wiem że to co czasami tworzą to woła o pomstę do nieba. A i płyta była już raz spalona … razem z pamięciami … i zasilaczem. Jakoś przy takim podłączaniu się nie dziwię.