Miał trafić na śmietnik, a trafił do mnie – Power Mac G5. Z jednej strony jestem ciągle człowiekiem świata PeCetowego, ale mając styczność z urządzeniami ze stajni nadgryzionego jabłuszka, umiem docenić jakość i przywiązanie do detali. Jednak w tym przypadku piękna forma ukrywał wiele przekombinowanych rozwiązań. Dodatkowo, miałem nadzieję, że uda się sprzęt uruchomić, ale (mam) nadzieję przynajmniej uda się obudowę zaadoptować dla sprzętu zwykłego PeCeta.
Krótka historia.
Znajoma dała mi znać, że ktoś wyrzuca kilka sprzętów, w tym właśnie “jakiegoś Maca”. W komplecie był (jest) jeszcze monitor, ale z powodów o których napiszę poniżej, nie udało się go uruchomić. Tak czy inaczej, odebrałem komplet i zaraz podłączyłem go do prądu. O dziwo sprzęt się uruchamiał i również bez zdziwienia, nie było obrazu. Po otwarciu obudowy okazało się, że karta graficzna nie była prawidłowo zamontowana, a należy pamiętać, że karta taka zasila również monitor. Pierwszym problemem mogło być upalenie grafiki przez krzywe zamocowanie w porcie co uwaliło kartę graficzną. Drugim problemem mogło być upalenie płyty głównej z tego samego powodu.
Pooglądajmy sobie więc to, co nie trafiło na śmietnik.
Jednak Maki to ładne i mocne sprzęty były. W środku mamy bowiem dwa procesory PowerPC 970FX 2.7 GHz, 512 MB RAM, dysk 250GB, kartę graficzną ATI Radeon 9600 RV351 128MB, wbudowaną kartę WiFi z wyjściami na dodatkowe anteny, wejście i wyjście optyczne audio, a wszystko w obudowie z giętego aluminium. Wcale się nie dziwię, że w roku 2005 sprzęt ten kosztował ponad 3000$. Jeśli do tego dodamy fakt, że do chłodzenia procesorów nie użyto zwykłego zestawu radiatorów z wentylatorami, a układu chłodzenia wodnego znanego z aut (dosłownie producentem chłodnicy i pompy jest firma Delphi, która jest znana z części samochodowych), to mamy całkiem nowatorską konstrukcję. Niestety to nowoczesne podejście do chłodzenia było jedną z bolączek tego modelu. Płyn chłodniczy przeżerał blok zalewając procesory i powodując awarię komputera. Tak właśnie było w tym konkretnym modelu.
Skoro mam więc uszkodzony sprzęt, którego naprawa nie wchodzi w grę, ale jednak to kawał ładnej obudowy, to pora na projekt. Należy przeszczepić normalne części z PeCeta do obudowy z G5. W tym celu należy:
- wybebeszyć całość,
- zrobić pomiary i rozplanować rozmieszczenie elementów,
- wyciąć miejsce na złącza płyty głównej,
- dopasować w jakiś sposób zasilacz,
- gotowe.
Brzmi prosto, ale wiele osób robiło już takie projekty, jak choćby tutaj czy tutaj. Moje podejście ma być jednak inne. Chciałbym aby obyło się bez cięcia blach czy wstawiania całego nowego tyłu. Zamiast tego może uda się po prostu przedłużyć wyjścia z płyty (która będzie musiała być głębiej zamocowana) na oryginalny tył obudowy. Podobnie mam zamiar zrobić z zasilaczem, który ma trafić w miejsce elektroniki starego zasilacza. Takie są plany, a teraz mały haczyk. Obiecałem, że jeśli przeróbki nie uda się dokonać w kilka dni, to całość trafia na śmietnik. No nie dosłownie, ale na złom i dzięki aluminium uda się uzyskać parę groszy na inne cele.