Porządkowanie serwerowni potrafi być akcją typu “miszon imposible”. Brak opisu kabli, brak opisu podłączeń patchpaneli (patchpanelów?) i przełączników, “węzeł gordyjski” pomiędzy serwerami a UPSami. Gdy w takim razie zawita w głowie pomysł aby coś z tym zrobić, to trzeba siąść i zastanowić się jeszcze raz. Taka akcja przypomina bowiem pracę sapera. Jedno cięcie za dużo i mnóstwo kłopotów na głowie.
W tym przypadku niby nie było dużo roboty. Ot usunąć kable, które szły do starych szaf teletechnicznych na piętrach. Od strony głównej szafy sieciowej kable zostały już wypięte i smętnie zwisały z koryt. Należało je więc “upitolić” przy samym przepuście w ścianie. Kolega jednak się rozpędził i biorąc do ręki wiązkę identycznych kabli ciął za koleją. Dzień później dzwoni telefon, że (oczywiście) nie działa sieci w jednym dziale. Ping na switcha – nic, host 1,2,3 – nic. Szybka diagnostyka indukcyjnym wykrywaczem przewodów i oczywiście trafiło na obcięty kabel, który wcale nie powinien być ucinany. Cięcie zostało wykonane tak głęboko, że nie było szans na jakieś normalne połączenie i trzeba było improwizować. A efekt (działający) widać poniżej.