Mamy okres dużej zachorowalności na cały ten syf grypopochodny. W pracy nie ma ponad połowy osób więc reszta musi za nich jakoś nadrabiać. No i admin też musi tak kombinować aby wszystkim pomóc, a przy tym samemu nie narażać się na załapanie jakiegoś (nie komputerowego) wirusa.
W piątek poszła decyzja o tym, że należy chodzić w maseczkach i z kilku wejść do budynku czynne będzie tylko jedno. Wszystko po to aby mieć kontrolę nad tym kto wchodzi do budynku i w jakim jest stanie. No bo przecież jedno kichnięcie w grupie osób i już do łóżka leci ze 10 delikwentów. Dla mnie najbezpieczniej by było nie wychodzić z pomieszczenia no ale pracować jakoś trzeba.
O ile nie ma za dużo awarii jako takich, to co chwilę ktoś dzwoni aby pomóc w pracy w systemie. Aby przejść do komputera trzeba przedrzeć się przez korytarz gdzie są przyjmowani pacjenci oraz gdzie mają wykonywane różne badania. Jeśli nie ma wyjścia i trzeba dotrzeć fizycznie na stanowisko to inną drogą niż zwykle (o ile się da). Nowe trasy wiodą więc przez piwnice i mniej uczęszczane klatki schodowe. Na szczęście jakiś czas temu komputery są zaopatrywane w pakiet TightVNC i nie trzeba ruszać tyłka z miejsca aby pokazać komuś nowe opcje, albo dostosować szablon wydruku. Gdyby tylko jeszcze drukarki były tak łaskawe i się nie zacinały.
Nawet jeśli zachoruję to jeszcze została praca zdalna (oczywiście przy założeniu, że nie będę umierający na “męski katar”). OpenVPN jest wdrożony w zasadzie od początku mojej obecnej pracy. Wszystkie podstawowe rzeczy można zrobić z poziomu własnego, domowego komputera, a w każdym innym przypadku można sobie odpalić swoją stacje przez WoL i pracować jak przy swoim stanowisku pracy.
Może nie będzie tak źle i nie zachoruję?