Trochę to dziwne aby sięgać po pierwszą część po tym jak się zna część drugą. Miałem tak z filmem Terminator, Obcy i właśnie z grą Borderlands.
W zasadzie nie chodzę na filmy „na faktach” lub tych, które mogą opowiadać jakiś ważny historycznie epizod. Nie licząc miłego rozczarowania w postaci filmu „Jack Strong” polskie filmy nie mają dobrej renomy w tej materii. Czy jednak warto było się wybrać na film o znanym polskim kardiochirurgu Zbigniewie Relidze? Zdecydowanie tak.
W zasadzie nie planowałem wybrać się na to do kina, ale że to film Luca Bessona, to gdzieś tam chciałem zobaczyć cóż takiego zaserwował nam słynny reżyser. I to jest chyba jeden z wielu problemów tego film (tak aby dowalić od razu). Część osób pójdzie ze względu na reżysera, część została zachęcona całkiem niezłym trailerem, a część pewnie stwierdziła, że temat ciekawy i wcale nie ważne kto gra główne role. I każdy został oszukany … w pewnym sensie.
Gdybym miał tyle czasu co bym chciał to powstało by kilka nowych wpisów z serii „Awarie komputerowe”, „Świadomość ludzka leży i kwiczy, a jeszcze ją kopią”, „Nie gram w gry, chyba że to”. Niestety brak czasu objawił się tym, że ograniczyłem swoją działalność nie tylko w sferze blogowej, ale również growej, filmowej, serialowej i czytelniczej. A przepraszam, tutaj jeszcze coś czytuję, ale tylko do śniadania.
Gdy pierwszy raz usłyszałem, że ma powstać jakiś film z szopem, który kumpluje się drzewem i mają ocalić galaktykę, to mijałem wszelkie informacje o tej produkcji. Do czasu aż zobaczyłem trailer. A ten po prostu kupił mnie humorem, postaciami, lokacjami i oczywiście muzyką. Nie zdradzał za wiele fabuły i o to chodziło.
Nie będę ukrywał że lubię firmę Ubiquiti, ale do tej pory miałem ograniczoną możliwość bawienia się ich kamerkami. Nie pamiętam już nawet jak trafiłem po raz pierwszy na tą firmę, ale było to po przykrych doświadczeniach z urządzeniami bezprzewodowymi, które miał niby być profesjonalne, a okazały się fajnym sprzętem z kiepskim oprogramowaniem. Oczywiście wiem o Mikrotiku i możliwościach tego rozwiązania, ale w momencie gdy szukałem łatwego w uruchomieniu urządzenia, MTki nadal były dość drogie i zarządzane z konsoli. Konfigurowałem kilka mostów i parę małych sieci w oparciu o różne urządzenia Ubiquiti i zawsze proces konfiguracji oraz montażu był szybki i przyjemny.
Od końca czerwca był (i chyba nadal jest) problem z logowaniem i przeglądaniem blogów na blog.com. Nie wiem co było tego przyczyną, ale w końcu udało mi się zalogować, tak więc daję znać, że ja również żyję. Trochę się działo, i pewnie nie uda się wszystkiego nadrobić, ale powolutku wracamy do normalności.
Na razie tyle.
W zasadzie jest to kontynuacja tego, że zmieniłem pracę i z informatyka urzędowego stałem się informatykiem szpitalnym. Zmian jednak jest więcej i do jednej przyczynił się ten blog i pewnie trochę szczęścia.
Co wyjdzie z połączenia „Dnia świstaka” z „Żołnierzami kosmosu”? No właśnie wyjdzie „Na skraju jutra” i mogę powiedzieć całkiem śmiało, że jest to jeden z lepszych filmów S-F jakie ostatnio widziałem. A nie było filmowcom łatwo bo oklepany pomysł na najazd kosmitów na ziemię widzieliśmy już setki razy, a i zabawy z czasem nie były tylko w „Powrocie do przeszłości”. Ale tym razem wszystko zagrało jak trzeba i dostarczono nam coś nowego, świeżego, gdzie całkiem ciekawa fabuła i niezłe sceny akcji mieszają się z czarnym humorem.