Pracując na różnym oprogramowaniu chcę aby działało, było intuicyjne, dawało się prosto obsługiwać. Są to może błahostki, ale po kilkuletnich kontaktach z pewną firmą twierdzę, że czynnik ludzki jest chyba jeszcze ponad te założenia. Jak chcę kupić jakiś program i rozmawiam o nim z firmą sprzedającą to przez telefon da się wyczuć czy jestem traktowany jak klient czy jak intruz. Do tego jak stawiam warunki i mam wymagania to albo jestem traktowany profesjonalnie(j) albo rozmówca jak najszybciej chce zakończyć rozmowę.
A o co chodzi? Jest, a raczej był, program do prowadzenia kwestii rozliczeniowych pewnych opłat. Problem w tym, że po pierwsze program działał w DOS'ie i nie spełniał podstawowego kryterium czyli prawidłowego działania. Co do DOS'a to jest to może mało ważne, ale użytkowanie na pewnych sprzętach stawało się problematyczne no i do tego baza tekstowa nie dała się sobą normalnie zarządzać. Drugi problem był poważniejszy bo jeśli algorytm naliczania jest znany i kalkulator pokazuje co innego a program co innego to znaczy, że program ma spaprany algorytm. Na domiar złego czasami coś uciekło, czasami coś się doliczyło, gdzieś zaokrągliło i już księgowość działa na ogólnym trybie wqrwienia. W normalnym przypadku zgłasza się problem, programiści robią aktualizację i po problemie. tutaj niestety rozwiązanie jednego problemu rodziło kilka nowych i tak w kółko. W zasadzie pracowało się częściej na kopiach bezpieczeństwa niż na normalnej wersji programu, która stawała się polem doświadczalnym. Nie wnikam co było przyczyną główną, ale wyglądało jakby ewidentnie ktoś nie ogarniał systemu. No i z takim stanem też da się żyć gdyby nie to, że wszystkie zgłoszenia były traktowane jako fanaberie użytkowników. Przez pewien czas sam tak myślałem, ale przestałem gdy sam siadłem i zacząłem na kopii robić proste obliczenia. Do tego o takich aktualizacjach systemu, które wynikały ze zmian przepisów prawa można było zapomnieć i następowały po ostrym przypomnieniu, że mamy nową rzeczywistość. To wszystko spowodowało, że po kilku latach firmie podziękowano. Najśmieszniejsze było to że rozpoczęły się wtedy telefony z pytaniami o powód zakończenia współpracy, a nawet (chyba z niedbalstwa) przesłali prośbę o wystawienie referencji. Taaa. Teraz musiał nastąpić niestety kontakt, ponieważ okazało się, że licencja na oprogramowanie to nie tylko "serwis" i "aktualizacje", ale użytkowanie systemu, a raczej jego działanie. Program po 1 stycznia po prostu nie wpuszczał użytkownika wskazując na zakończenie licencji. Najfajniejsze było tłumaczenie obsługi, która wskazuje na prawa autorskie i zapisy licencji. Co do praw to program jest ich ale baza danych razem z danymi (w sumie głównie dane) są jednostki. Co do licencji to nie odnaleziono zapisów mówiących o blokadzie programu czy zapisach o czasowe działanie oprogramowania. Na szczęście to wersja DOS, co nie pobiera z serwera danych o dacie więc prawy dolny róg, dwuklik, 2012 i …..