Czasami trafiające do mnie komputery są z dodatkową, wewnętrzną warstwą ocieplającą, albo wg mojego nazewnictwa: wyrosło im futerko. Zwykle tak jest w odniesieniu do sprzętów, które stoją na podłodze i wciągają jak odkurzacz cały syf. Tym razem skala "futerka" trochę mnie przeraziła i zanim uruchomiłem komputer to przeszedł on gruntowne czyszczenie. W zasadzie najlepiej mieć pod ręką sprężone powietrze, ale całą operacje najlepiej wtedy robić na dworze. Tak czy inaczej pomimo grubej warstwy kurzu na radiatorze procesor nie odczuł tego jakoś specjalnie i mogę pokusić się o stwierdzenie, że przez przypadek użytkownik działał na chłodzeniu pasywnym.