Jestem, żyję i nadal świętuję SysAdminDay. Jednak w tym roku nie zapomniałem o naszym święcie, ale ilość pracy (o ironio) adminowej (adminowskiej?) jest taka, że wpis o SysAdminDay jest pierwszym wpisem od stycznia.
Na tapecie jest obecnie przenoszenie serwerowni, migracja serwerów (tych fizycznych oraz wirtualnych), wdrażanie nowych rozwiązań i aktualizacja obecnie używanych. No i te awarie. Ostatnio ich ilość po prostu przytłacza. Z jednej strony nie ma się co dziwić, ale jednak …. Serwer działał sobie spokojnie przez 4 lata aż tu nagle pada dysk i lipa. Na szczęście była kopia systemu i udało się go uruchomić. Co nie zmienia faktu, że kilka godzin można było poświęcić na coś innego niż nerwowe odtwarzanie danych. Samo przenoszenie serwerów też przysporzyło kilku siwych włosów. Taki serwer bazodanowy postanowił uruchomić się bez mapowania dysków. Na szczęście jego przenosiny odbywały się w godzinach mocno wieczornych i nikt się za bardzo nie denerwował.
Nie licząc awarii jest też doktoryzacja (czyt. uczenie się nowych rzeczy w krótkim czasie) z nowych przełączników, serwerów i wirtualizacji. W kolejce czeka jeszcze nowy system backup oraz biblioteka taśmowa.
No ale w końcu to nasze święto i przynajmniej tego dnia możemy zaprosić sąsiadów na pizze i na chwilę wyciszyć telefony.