Co tu dużo pisać – uwielbiam NASy. I wiem, że tytuł nie stanowi prawdziwego rozwinięcia tych trzech liter, ale to odzwierciedlenie tego, co od kilku lat się po prostu dzieje. Rozumiem też, że używany serwer, który ma lepszy procesor i więcej RAMu, można kupić taniej niż NASa, ale czy rzeczywiście tego nam potrzeba?
Dla niektórych, NAS to taka zabawka, którą “prawdziwi” admini nie powinni się interesować. I tak, NASy mają swoje wady. Mają też wiele zalet, a jedną z najważniejszych jest prostota użytkowania i ogrom możliwości. Ostatnio właśnie, zamiast kupowania nowego serwera, w sensie maszyny klasy serwer, udało się wdrożyć mały i energooszczędny NAS firmy Synology. Czemu akurat ta firma? Bo znam te urządzenia i jak do tej pory nie miałem większych problemów z nimi. A wymogi były proste: uruchomić bazę danych MySQL, wdrożyć system backupu stacji, uruchomić OpenVPN do bezpiecznej komunikacji z oddziałem, uruchomić narzędzie do łatwego zarządzania zdjęciami. Najwięcej czasu zajmuje pierwsze uruchomienie z tworzeniem i testowaniem przestrzeni dyskowej. Reszta to prosta klikologia.
Sam używam od wielu lat NASów i w pracy i w domu (samoróbki i normalne wersje), i wiele razy polecałem znajomym to rozwiązanie. Niektórzy zrobili sobie w domu centrum multimedialne, niektórzy monitoring wizyjny, jeszcze inni mają bezpieczny dostęp do zasobów domowych plus backup. Zawsze jednak padały te samy słowa: “jakie to proste” oraz “cholera, ale to ma możliwości”. Obecnie nawet na dość prostych modelach mamy wirtualizację, profesjonalne narzędzia do backupu, synchronizację urządzeń mobilnych i rozwiązań chmurowych, a nawet oprogramowanie do archiwizacji i udostępniania zdjęć RTG. A mówimy ciągle o urządzeniu w cenie poniżej 2k zł. O zaletach NASa pisałem wiele razy na warsztatowni czy na Dobreprogramy. Nadal jestem i pozostanę fanem tego rozwiązania, jako alternatywy do dużych i głośnych Sewerów przez duże S.