I stało się. To jeszcze nie pełnoprawny warsztat, ale już miejsce gdzie można podłączyć kilka maszyn i zrobić diagnostykę czy w ciszy pisać teksty lub nawet grać. Droga jeszcze daleka, ale widać światełko w tunelu.
Na początek to jak miejsce wygląda w chwili obecnej.
W zasadzie mam dwa stoły, szafkę i blat, NAS’a, monitor, KVM’a, router i głośniki. Zasilanie jest na przedłużaczach z garażu, narzędzia są w różnych skrzynkach, pudłach i walizkach (szukanie tego wszystkiego zajmuje mnóstwo czasu), nie ma miejsca na lutownicę, a zamiast wygodnego fotela czy krzesła na kółkach mam składane krzesło z marketu. Ważne jest jednak to, że mam miejsce gdzie mogę rozłożyć się z moimi gratami, czy pisać lub testować jakieś oprogramowanie i nikomu to nie przeszkadza. Ciężko jest bowiem naprawiać jednego laptopa, diagnozować drugiego i jeszcze zaglądać do bebechów zwykłego PeCeta mając do dyspozycji małe biurko i kawałek korytarza.
Na już mam do rozwiązania jednak kilka spraw. Po pierwsze muszę załatwić coś lepszego do siedzenia, po drugie oświetlenie teraz to jedna lampka biurkowa i mały reflektor LEDowy – jedno za słabe, a drugie za mocne. No i najważniejsze to zaprojektowanie docelowej wersji warsztatu. Jednak dzięki temu, że już tu jestem lepiej będę mógł określić ile potrzebuję gniazdek zasilania, ile gniazd LAN (w planach sieć na kat. 6A) i gdzie będzie miejsce na stacje lutowniczą, czyli rozdzielenie części czystej i brudnej.