Ci którzy nie wiedzą spieszę wytłumaczyć, że EOD to nic innego jak przeniesienie pracy papierkowej w formę cyfrową. Ponieważ nie da sie (oczywiście wg mnie) całkowicie wyeliminować papieru to jest to po prostu opis tego co dzieje się lub co by się działo z papierem.
Wdrożenie takiego systemu polega na: po pierwsze opisaniu tego co kto robi z jakim dokumentem (ładnie mówiąc parametryzacja lub opis środowiska), po drugie wtłoczenie poprzedniego kroku w program, po trzecie szkolenia, po czwarte sprawdzenie czy osoba A może przekazać dokument osobie B w formie elektronicznej tak jak w wersji papierowej (walidacja).
Tyle teorii.
Od jakiegoś czasu firmy prywatne i urzędy i inne instytucje są bombardowane telefonami, faxami, mailami z ofertami takich systemów. Jedna oferta mnie zaciekawiła najbardziej. Firma oferuje rozwiązanie zagraniczne i podobno sprawdzone (tak wynikało z rozmowy telefonicznej). Kazałem sobie przesłać jakiś opis systemu z wyceną. I tu szok. Oni są w stanie zrobić takie wdrożenie w 2-3 DNI. Gratulacje biorąc pod uwagę, że nawet najwięksi dostawcy takich rozwiązań szacują czas wdrożenia na jakieś 2-3 miesiące (w przypadku instytucji do 30 stanowisk).
Wygląda na to że marketing bierze górę nad zdrowym rozsądkiem (no chyba, że nad jednym wdrożeniem pracuje jednocześnie ze 100 osób 24/7).
Pozdrawiam.