Tak to już jest, że boimy się nowości. Do tego jeśli ta nowość jest krytykowana przez zdecydowaną większość to ciężko zachować obiektywizm. Mowa oczywiście o promowanym na prawo i lewo systemie Vista. Do wczoraj jakoś nie miałem większej styczności z systemem ale stało się. Znajoma zamówiła laptopa niezły wypas (CPU Core2Duo 2GHz, 1GB RAM, HDD 160GB, grafa NVidia 7300) i już oczyma wyobraźni widziałem jak to będzie śmigać. No niestety na XP to może by i śmigało ale na Vista Home Premium już nie bardzo. Po pierwsze po włączeniu następuje rozruch zerowy, który trwał jakieś 15 min. Po drugie konfiguracja wstępna to kolejne 10 min. Po trzecie samo działanie na ustawieniach domyślnych mnie denerwowało (wiecznie rozwijane okienka, wszystko takie za okrągłe i za kolorowe), a wieczne tutoriale i samouczki potrafią wyprowadzić z równowagi. Co do samego wyglądu to chłopaki z Redmond dobrze pooglądali to co można zrobić w OS X, KDE i GNOME i po prostu powrzucali wszystko do jednego kosza. Dla mnie przerost formy nad treścią. Zakładając że ta sama konfiguracja na XP działałą by po prostu wyśmienicie to Vista udowadnia, że trzeba koniecznie co roku wymieniać sprzęt. Oczywiście można powyłączać wodotryski ale to będzie wyglądało jak WIN2000, a działało jak przeładowany XP. Do tego należy jeszcze dodać, że na dzień dzisiejszy dużo programów ma kłopoty z działaniem pod okienkami ze znakiem V i to co robiliśmy pod XP możemy nie zrobić pod V (nawet głupi słownik polsko-sngielski). Konkluzja? Notebook za 4k zł z Viśtą działa wolniej (i ma mniejszą przydatność) niż notebook za 2,6k zł z XP'kiem (sprawdzone oraganoleptycznie).
Na koniec cytat z telefonicznego serwisu komputerowego:
klient: na komputerze mam Windowsa;
serwisant: no i ?
klient: i mam pewien problem;
serwisant: to już Pan powiedział.