Miał trafić na śmietnik, a trafił do mnie – Power Mac G5. Z jednej strony jestem ciągle człowiekiem świata PeCetowego, ale mając styczność z urządzeniami ze stajni nadgryzionego jabłuszka, umiem docenić jakość i przywiązanie do detali. Jednak w tym przypadku piękna forma ukrywał wiele przekombinowanych rozwiązań. Dodatkowo, miałem nadzieję, że uda się sprzęt uruchomić, ale (mam) nadzieję przynajmniej uda się obudowę zaadoptować dla sprzętu zwykłego PeCeta.