Decydując się na wdrożenie jakiegoś oprogramowania możemy polegać na doświadczeniu własnym lub kolegów po fachu. I najgorsze co może nas spotkać to zupełna krytyka i zmieszanie z błotem oprogramowania, z którego jesteśmy zadowoleni i które polecaliśmy innym.
Planując wdrożenie systemu jednym z założeń było utrzymanie neutralności i niezależności od systemów operacyjnych. Oczywistym jest więc wdrożenie systemu przeglądarkowego. Problem w tym, że większość takich systemów opiera się o technologie Flash czy JAVA. Mało jest systemów opartych o czysty HTML5, a szkoda.
Wszyscy wiemy jak ważne jest mieć antywirusa, który szybko reaguje na nowe zagrożenia. Jest to miks dwóch czynników: częstotliwości pobierania sygnatur i skuteczności samego oprogramowania. Niestety ostatni przykład pokazał, że tylko chiński system wskazał zagrożenie. A może Chińczycy sami je stworzyli?
Gdy pierwszy raz spotkałem się z wirtualizacją byłem zachwycony. Oto w domowym zaciszu można bezkarnie testować sobie inne systemy i wcale nie trzeba mieć wielu komputerów koło siebie. Jednak nadal trzeba było postawić system w tego słowa znaczeniu gdzie zwykle maszyna wirtualna służyła do uruchomienia jednej lub dwóch aplikacji. Po co więc stawiać cały system skoro można mieć wirtualne aplikacje?
Jednym z najważniejszych aspektów bezpieczeństwa jest kwestia posiadania dobrego hasła i mechanizmów związanych z jego przechowywaniem i zarządzaniem. Jeśli bowiem mamy złożone i długie hasło, ale używamy go w wielu miejscach i nigdy go nie zmieniamy to nie można mówić o bezpieczeństwie. Albo jak przechowujemy nasze hasło (lub hasła) w pliku tekstowym na pulpicie naszego komputera, albo jeszcze gorzej, w postaci karteczek w szufladzie, to znowu nie można mówić o bezpieczeństwie. Aby sobie ułatwić sprawę, wszystkie te kwestie można załatwić programowo.
Kilka lat temu zrobiłem dla benchmark.pl mini recenzję sieciowego playera NMP-1000 firmy Qnap. Urządzenie łączyło w sobie kilka funkcji w tym bardzo prostego NAS’a. O ile jednak do udostępniania zasobów sieciowych jego funkcjonalność wystarczała, to z wydajnością i intuicyjnością nie miało to nic wspólnego. Jakiś czas później w moje ręce trafił NAS, ale firmy Synology i swoją intuicyjnością i mnogością funkcji po prostu mnie zachwycił. Z ceną było już gorzej.
Czasami się zastanawiam ile z oprogramowania komercyjnego i specjalistycznego, zostało napisane przez programistycznych amatorów. I nie chodzi mi o amatorów w sensie zapaleńców, programistycznych cudotwórców, co to nie przechodząc kursów, ani nie kończąc studiów potrafią kodować cuda. Tu chodzi o tych, co to niby coś potrafią, ale z myśleniem jest im nie po drodze. Oczywiście jest to ciąg dalszy przygód z oprogramowaniem, do którego musiałem się “włamać” o czym pisałem tutaj.