Ostatnio odwiedziłem market z elektroniką bo rozpocząłem poszukiwania laptopa. Niestety budżet mocno ograniczony, a plan jest taki aby kupić dla odmiany coś nowego z 24 miesięczną gwarancją. Wiedziałem, że w takich sklepach sprzedawcy mają plany do wykonania, ale nie wiedziałem, że dotyczą one konkretnych firm.
Wcześniej zrobiłem szybkie rozeznanie, jakie laptopy są obecnie dostępne w różnych sieciach. Na początek ze względu na moje uprzedzenia z listy zniknęły laptopy firmy HP i Acer. HP za słynny model “Pawulon”, a Acer za zawiasy, plastiki i znaną z serwisów awaryjność. Inne odrzucone możliwości to Toshiba, bo mi odpowiadają tylko modele Tecra i Portage; Sony bo to nie to co kiedyś i nie ten pułap cenowy. Więc na placu boju zostaje Lenovo, ASUS, Fujitsu i Dell. W zasadzie wszystkie udało by się kupić w wymaganej konfiguracji i cenie, którą udźwignął by mój budżet. Jednak nie będę pisał o tym jaki procesor i ile RAMu ma mieć laptop, ale o czymś innym.
[Market nr 1]
Upatrzyłem sobie Della, który i na stronie i na półce prezentował się całkiem fajnie. Do tego w sklepie okazało się, że kosztuje jeszcze 100zł mniej niż na ulotce. No bomba. O ile jednak ja byłem konkretny w swoich zamiarach, to sprzedawca również i na każde moje słowo o Dellu wtrącał trzy o Lenovo. A z tą firmą mam podobny problem jak z Toshibą, a chodzi o modele. W domu pracuję na starych modelach T i R i mają tą zaletę, że nadal działają. Biorąc do ręki Lenovo miałem wrażenie, że zaraz coś popsuję. No i jeszcze kwestia ceny. Podobnie wyposażony Dell kosztował o 100-200 zł mniej niż Lenovo. Co do wyglądu to mi akurat pasuje ascetyczne podejście Della do tematu. Żadnych błyszczących dodatków, ani lakierowanych na połysk elementów. Z zakupu nic nie wyszło, ale sytuacja dała mi mocno do myślenia.
Po powrocie do domu sprawdziłem strony kilku innych marketów i tam również wygląda jakby Lenovo było promowaną firmą. Wystarczy popatrzeć po ilościach dostępnych modeli.
[Market nr 2]
Tutaj wstąpiłem dość przypadkiem, ale wcześniej zdążyłem zerknąć na stronę celem sprawdzenia ile to różnych Leno …. laptopów mają w ofercie. Na miejscu oczywiście tych najbardziej opłacalnych nie było. Tłumaczenie dość typowe to znaczy, że gdzieś w Polsce na klepach jeszcze są, ale nie na magazynach więc oni nie mogą zamówić. O dziwo przez stronę niby się da. No nic. Na półkach było wystawionych 2 modele Acera, 2 modele DELLa, 2 modele ASUSA, jeden zbłąkany PackardBell i 5 czy 6 modeli Lenovo. Sprzedawca nie obstawał jednak przy tej firmie ale zaczął wypytywać o to w jakiej sieci mam telefon i czy nie kończy się mi (albo komuś z rodziny) abonament. Wyszło, że kupując sprzęt razem z abonamentem można niby dużo zyskać, w sensie obniżenia ceny sprzętu. Za tą promocję ładnie podziękowałem, a po sprawdzeniu kosztów wzięcia laptopa na raty spokojnie opuściłem sklep.
C.D.N.