Jak powszechnie wiadomo komputer jest na dym (niebieski zazwyczaj), a nie na prąd. Dowód? Jak z komputera dym ujdzie to komputer przestaje działać :]. Taki oto wstęp dotyczy komputera jaki do mnie dotarł ostatnio. Na początek dawka fotek.
Upalone zostało wszystko co dostarcza 5V. A czemu tak się stało? Zestawy na SocketA potrafiły brać baaaardzo dużo prądu na liniach właśnie 5V. Od kiedy na tym sokecie dało się montować procesory bardzo silne (Bartony na przykład) wartość ta wykraczała poza możliwości przeciętnych zasilaczy. Za sytuację odpowiadają zasilacze, które obecnie są robione z naciskiem na linię zasilania 12V a nie 5V. Przez to dużo jest doniesień o tym że ten albo inny zasilacz danej firmy jest tragiczny, albo że trzeba go unikać. Przykładem mogą być zasilacze pewnej firmy na M z serii F gdzie notorycznie spotykało się spuchnięte kondensatory. Owa seria charakteryzuje niską ceną i wcale nie najgorszym wykonaniem. Ponieważ zasilacz nie był drogi to bardzo często lądował w zestawach właśnie na SocketA. Średni czas życia takiego zasilacza to około roku czasu. O dziwo te same zasilacze spokojnie radziły sobie (wg moich obserwacji na grupie około 20 komputerów) w konstrukcjach nowocześniejszych.
Na koniec dodam że "ubita" została płyta główna i zasilacz, ale reszta części jeszcze "żyje".