Na NASie przechowuję zdjęcia, filmy, kopie dokumentów. Uruchomiłem też serwery Team Speak’a i Minecraft’a. Działa też usługa serwera stron, a od wczoraj NAS synchronizuje się z Google Drive. Strach pomyśleć co będzie dalej.
Plan był prosty: mieć NAS’a do przechowywania plików. No może jakieś usługi w ramach własnego LAN’u. Niestety plan się nie udał, bo dzięki dostępnym pakietom, NAS przeistacza się w normalny serwer. A po aktualizacji do wersji 5.2 doszła szatańska paczka pod tytułem Docker.
Zanim jednak napiszę co daje Docker wróćmy do tego co na NASie już działa. Ze standardowych pakietów uruchomione są usługi www, serwer muzyki, zdjęć i filmów. O ile jednak zdjęcia, filmy i muzyka działają ściśle wewnątrz sieci wewnętrznej, to serwer www jest też wykorzystywany do testowego odpalania stron. Przydaje się to szczególnie w przypadku chęci pokazania komuś strony w wersji testowej, albo zamieszczenia starej wersji strony do przeniesienia danych.
Z tych mniej standardowych usług są wspomniane serwery Minecrafta i TS’a. Na razie te usługi są tylko wewnętrznie, ale może za jakiś czas też zostaną przekierowane (na razie za słabe łącze). Ponieważ jednak zbliżają się wakacje to postanowiłem zrobić jeszcze jedną rzecz, a mianowicie spiąć NAS’a z usługą Google Drive. Dzięki temu, to co powstaje na moim telefonie czy tablecie jest przesyłane do Google Drive, a następnie synchronizowane jednostronnie na NAS’a. Taka synchronizacja jest w zasadzie kopią, no ale nie muszę na razie robić synchronizacji w obu kierunkach. Tak czy inaczej, przetestowałem i działa świetnie.
Wracając jednak do Dockera. W skrócie jest to oprogramowanie umożliwiające uruchomić na naszym NASie wirtualne środowisko do uruchamiania różnych programów. Dzięki temu uniezależniamy się od pakietów tworzonych pod nasze urządzenie/oprogramowanie, a dostajemy ogromną ilość pakietów stworzonych lub dostosowanych do uruchamiania w tym środowisku.
Mam wrażenie, że zamiast zwykłego NAS’a zaczynam mieć całkiem fajny serwerek.