Mieć tablet to fajna rzecz. Mniejsze to od laptopa, przez co da się zabrać łatwo do plecaka czy kieszeni kurtki, a większe od komórki, przez co i film da się pooglądać i od biedy kilka słów napisać. No ale takie ustrojstwo traci na magii jeśli zamiast płynnie działać, muli niemiłosiernie i patrząc na ten modny gadżet wolę odpalić PieCa niż sięgać po ten niewypał, który posiadam.
Był rok 2013, a dokładnie listopad, gdy to stałem się właścicielem 7 calowego ustrojstwa, co to ma cztery rdzenie i nawet trochę RAMu. Na papierze parametry mogą nawet wydawać się fajne, ale niestety papier przyjmie wszystko. Z resztą odsyłam do mojego wpisu gdzie wylewam swoje żale. Mamy rok 2015 i urządzenie działa. To znaczy uruchamia się i jak ma się anielską cierpliwość to można oglądać filmy na YT. Tylko że dotyk działa z opóźnieniem 2s, a jego precyzja jest taka, że wciskając literę “r” często wchodzi “g” lub nawet “u”. Jak chce się zamknąć kartę przeglądarki to częściej otworzy się 5 nowych niż zamkniemy tą jedną.
Z jednej strony pogodziłem się z myślą, że takie urządzenia tak mają, a z drugiej strony, to przecież popularny model i może ktoś wymyślił jak go przyspieszyć, albo całkowicie wymienić mu oprogramowanie. I nie myliłem się. W dyskusji na Wykopie ktoś podał prostą metodę na to aby wyłuskać trochę mocy z tego urządzenia. Sprawdziłem i działa. Czas reakcji na dotyk się ewidentnie skrócił, a i sama precyzja dotyku jest o niebo lepsza od tego co było.
I w taki oto sposób, nie dzięki producentowi (a tak na prawdę importerowi) urządzenie w końcu stało się zdatne do użytku. Może to jest sposób? Kupować urządzenia tylko po to aby je rootować?