Od razu, aby nie było wątpliwości, film był tragiczny. Można by tu zakończyć wywód i dać etykietę "OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM", ale to by było za proste.
Nie wiem co się dzieje z animacjami (bo miano "bajek" jest zarezerwowane dla innego rodzaju przekazu) w obecnych czasach. Czasami można coś obejrzeć i przejść nad tym do porządku dziennego, ale dla tej produkcji trzeba by nadać osobną kategorię oceny względem głupoty jaką producenci chcieli przekazać. Złapałem się nawet na tym, że podczas seansu liczyłem błędy logiczne, a było ich sporo. Do tego kretyńskie wstawki dotyczące znalezieniu partnerki dla głównej postaci (osoba która mu podsuwa "kąski" nie jest nawet przedstawiona), epizody zauroczenia nastolatków po 1s widzenia się na oczy, kop prosto w jaja (nic nie zmyślam), kura-ochroniarz z którą nie radzą sobie dorosłe osoby, niezniszczalne i wszystko jedzące potworki, które można zamknąć w klatce i które można porazić paralizatorem (ale strzelanie z CKM'u nie działa, a auta przerabiają na wióry). Tytuł też jest głupi bo nie ma nic wspólnego z głównym wątkiem. W pierwszej części rzeczywiście chodziło zwinięcie księżyca, a tutaj chodzi o romans (i to nie jeden), ocalenie świata, jakąś miksturę i idiotyczne gagi. Momenty z minionkami były nawet śmieszne (gdy nie były głupie, jak goły tyłek minionka). Ja nei twierdze że pierwsza część była czymś wybitnym (bo nie była), ale wprowadziła do świata animacji nowe, ciekawe postacie. Tutaj nową postacią będzie meksykaniec z owłosioną klatą i agent z oponą brzuszną. Niektóre postacie nawet nie były przedstawione, albo występowały jako jakieś tło. Po co? Tego pewnie nie wiedzą sami producenci, ani reżyser, ani człowiek od scenariusza.
Jak tak sobie pomyślę to ostatnie animacje, które mi się podobały to "Wally" i "Jak wytresować smoka".
Niby nic odkrywczego na polu scenariusza, ale w tych animacjach to jakoś wszystko zagrało. Nie było w nich na siłę, ani nie starały dostarczyć prostackiej rozrywki. Boję się tylko że "Jak wytresować smoka" doczeka się w 2014 roku 2 część.