Komputer to nie maszyna do pisania. Niestety to stwierdzenie nie dociera do wszystkich i nie ma znaczenia czy ktoś pracuje na swoim "piecu" od małego czy traktuje go jako zło konieczne. Ludzie nie pojmują, że jak ma się na komputerze jakieś dane to można je stracić bardzo szybko, a boleśnie. Pal sześć jak ktoś użytkuje komputer domowo i straci co najwyżej fotki i trochę filmów, których pewnie i tak nie powinno być na dysku. Nie rozumiem za to akcji gdy komputer służy do prowadzenia firmy gdzie robiona jest jakaś księgowość, prowadzone są rozliczenia, w plikach przechowywane są umowy. W pewnej chwili maszyna robi "pstryk" i zaczyna się panika. No i najlepszy tekst jaki ostatnio słyszałem:
– Przecież był program zabezpieczający to jak to się mogło stać?
Qrcze nigdy bym nie wpadł na to, że ktoś poprzez pakiet zabezpieczeń antywirusowych zrozumie całkowite zabezpieczenie komputera przed wszelkimi awariami, kataklizmami, problemami, tylko czemu nie przed samym użytkownikiem?
Słowem kluczem jest (pisałem wielokrotnie) świadomość tego co się robi. Ludzie wydają się nie rozumieć tego, że jak się ma dane to trzeba raz na jakiś czas je gdzieś skopiować. Jak by rozumieli, że jedna awaria może spowodować duże straty czy nawet "położenie" firmy, to może zadzwonili by po kogoś kto by im pomógł to zrobić. Zamiast tego przychodzą po fakcie zdziwieni, że o ile awaria nie uszkodziła na trwałe dysku to cześć danych zostało uszkodzonych i jest nie do odczytu. I niestety pierwszy i drugi incydent nie uczy ich kompletnie niczego. Gorsze od tego są próby samodzielnego (lub za pomocą kogoś z rodziny co "się zna") "odzyskania" danych najczęściej procedurą "ponowne instalowanie systemu razem z formatem", albo "usuwanie i tworzenie partycji od nowa".
Pomijane są nawet symptomy tego, że komputer może zaraz "kopnąć w kalendarz".
– No czasami nie chciał się uruchomić ale za którymś razem załapywał.
– Czasami się wieszał i trzeba było go resetować tym przyciskiem z przodu, ale potem działał normalnie.
Zakładam że te osoby również czekają, aż choroba ich tak rozłoży, że trzeba wzywać karetkę zamiast iść do lekarza przy pierwszych niepokojących objawach.