Pierwszą grą MMO albo MMORPG jaką grałem to było Mimesisonline. Ta polska produkcja nigdy nie wyszła z faz Beta i zakończyła żywot około 2003 roku. Fajnie się grało bo choć był abonament to można było przez 7 dni grać za darmo.
Mamy już 2011 rok i widzę pewien trend i rozłam gier MMO. Z jednej strony mamy gry WoW'o podobne z drugiej strony mamy gry w których chodzi głównie o rozgrywki drużynowe na zamkniętych lokacjach. Te pierwsze to piaskownice (od sandbox) gdzie możemy sobie w miarę swobodnie przemierzać krainy wybijając hordy wrogich muchomorków, szczurów i innych przepotężnych dzików. Mamy postać, którą rozwijamy w sposób bardziej lub mniej RPG'owy. Robimy misje, chodzimy na raidy i instancje, levelujemy i expimy. Normalny tryb nolifera. Druga grupa to gry gdzie dwie drużyny napier$%# się na zamkniętych lokacjach. Mówię tu o grach takich jak Defence of the Ancients, League of Legents, czy w końcu najnowszy produkt jakim jest World of Tanks. Ta ostatnia odstaje nieco ponieważ po rozpoczęciu walki nie ma możliwości rozwoju swojej post… czołgu, a jak zginiesz to czekasz na koniec rundy. Hmmm skądeś znam ten tryb rozgrywki. To mi żywo przypomina nic innego jak CS'a tylko w wersji z większymi "gunami".
Czy lepiej bawić się w piaskownicy czy chodzić na ustawki? To zależy od gracza. Mi bardzo odpowiada w piaskownicowych MMO że mogę w każdej chwili oderwać się od misji aby zająć się np. wykuwaniem nowej zbroi czy pohandlowaniem tym co nazbierałem sobie. W ustawkach jest jednak bardziej dynamiczna rozgrywka, więcej improwizowania i więcej adrenaliny. Nawet jak jesteś zakuty w pancerz czołgu zamiast w "full plate armor".