U mnie w rodzinie to już jest chyba przysłowie że mój jeden dzień pracy to potem 5 dni choroby. Tak też było tym razem. W sobotę od 7:30 Zabraliśmy się ostro za robotę. Mi przypadło w udziale wysprzątanie starej stajni, a obecnie kotłowni. Wszystko trzeba było odgracić bo węgiel niedługo musi znaleźć się na swoim miejscu. Wieczorem już trochę czułem bolące gardło, ale skoro za parę chwil miałem je odkazić przez V40 to nie przejąłem się tym za bardzo. Niestety rano nie potrafiłem przełknąć śliny a to oznaczało tylko jedno – ANGINA. I tak od wczoraj jestem uziemiony, a raczej ułóżkowany.