Czsami zastanawiam się czy ludzie podłączający komputer do Internetu wiedzą na co narażają swoją maszynę jak nie ma tam podstawowych zabezpieczeń. Z innej strony świadomość na temat gdzie nie wolno wchodzić i czego nie wolno odpalać jest chyba na bardzo niskim poziomie. Userzy beztrosko zanurzają się w głębię Internetu nie zdając sobie sprawy z tego, że Internet nie jest tym co wyświetla się na ekranie, a wiele rzeczy ładnie "świecących" robi wielkie "bubu" systemowi operacyjnemu. W ten oto sposób walczę (wraz ze wsparciem technicznym jednego programu AV) z pewnym ustrojstwem. Zostało przywleczone na penie albo z "beztroskiej" maszyny, albo w dobrej wierze z jakimiś ważnymi plikami. Suma sumarum kilka programów AV i anty-coś tam nie dało rady bo świństwo nie dość, że jest trojanem to maskuje go bardzo sprytny rootkit. Jeden antyvir w miarę prawidłowo rozpoznaje ustrojstwo ale brak jest leczenia tylko wycinanie kolejnych exe'ców i dll'i przez co system już wygląda jak po ostrzale ruskich katiuszy. Będzie trzeba orać i dobrze sie stało że źródło zostało wykryte na sprzęcie w miarę wyasymilowanym z sieci.