Jesteśmy za biedni aby kupować "szajs" lub inaczej "tanie znaczy drogie". Tak by się chciało skwitować kilka ostatnich napraw komputerów jakie dokonałem. Ale zacznijmy od początku.
To była bardzo burzliwa (dosłownie) wiosna, a i lato poczęstowało nas kilkoma pokazami błyskawic na naprawdę wysokim poziomie. Czym może się skończyć taki pokaz chyba wszyscy wiemy. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Tylko w mojej okolicy to już kilkanaście komputerów uszkodzonych (w tym kilka doszczętnie spalonych). Niestety ale komputer i inny osprzet elektroniczny jest bardzo czuły na przepięcia. Jeśli do tego dodamy tanie komponenty typu zasilacz i kolejne oszczędności typu brak listwy filtrującej, a posłodzimy to brakiem rozsądku w postaci nie odłączania sprzętu podczas burzy to mamy gwarantowaną awarię. No właśnie te tanie zasilacze…Pół biedy jak komputer wcale się nie włącza, ale najgorsze przypadki to te gdzie raz się nie włącza, a raz włącza ale resetuje lub robi "freeza". Może moje działania są przesadne ale ja zawsze zaczynam od zasilacza. Jestem już uczulony na konstrukcje kilku firm, które na naklejce mają 400W, a zasilacz waży tyle co stara konstrukcja 230W. Kilka razy spotkałem się z tym, że 400W(tani)=250W(firmowy). No niby bzdura ale firmowy zasilacz 250W chodził prawidłowo (napięcia stabilne w spoczynku i pod obciążeniem) gdy "mega wypas" 400W miał problemy z utrzymaniem 12V na poziomie BIOS'u. Oczywiście nie polecam teraz wkładania zasilaczy 250W do nowych konstrukcji, ale polecam poczytanie kilku testów zasilaczy, gdzie są tanie i te trochę droższe konstrukcje.
Przy kolejnych zakupach zobaczcie czy obudowa, która wam się podoba ma dobrej klasy zasilacz bo od tego może zależeć komfort i bezpieczeństwo pracy.