Od pewnego czasu w świecie komputerowym stało się "modne" mieć alternatywny system operacyjny. Oczywiście mowa tu o systemie Linux. Problem w tym, że to nie jest tak jak z oknami, że mamy jedyną słuszną dystrybucję. Dystrybucji jest cała mnogość przez co rodzą się kolejne konflikty pomiędzy userami poszczególnych (poszukajcie na forach, a się przekonacie). Argumenty są różne, od spraw licyncyjności, poprzez stabilność, szybkość, dostępność źródeł, na "ładności" i "kolorowości" kończąc. Od pewnego czasu sam używam dystrybucji openSuse 10.2 i jestem jej fanem ale … no właśnie. W pracy też chciałem mieć "swojego" Linucha lecz pojawiłsię problem sprzętu. W domu mam CelkaD 2,53GHz, 512 MB RAM i grafikę NVidii. W pracy do dyspozycji miałem kompa z Duronem 1GHz na chipsecie VIA z 512 MB RAM, lub Celka 633 nz i810 z 256 MB RAM.
Zabieram się za instalowanie:
1. Płytka do napędu;
2. Partycjonowanie dysku;
3. Wybór pakietów;
4. Instalacja;
5. ZWIS.
Qrcze czy ja coś robie nie tak?? Kolejne próby i kolejne wersje Susła (openSuse 9.3, 10.1, SLES i SLED 10) kończą się niepowodzeniem (pierwszy raz widziałem Kernel panic; taki odpowiednik Blue Screena). Zmiany sprzętu też nie pomagały, a zwisy pojawiały się zwykle pod koniec instalacji. W końcu w domu znalazłem płytkę z legendarną dystrybucją Slackware. I tu zdziwienie: wszystko przeszło bez problemu.
Nie jestem GURU z Linux'a ale jak się daje wszystko na default to wydaje mi się, że powinno działać.
Tych co mi wypomną, że powinienem spróbować Mandarynki, Czeronego Kapturka, albo Gentoo od razu mówię, że nie miałem pod ręką tych dystrybucji, a z netu nie chciało mi się ściągać.
Na koniec cytat:"In a world without walls and fences , who needs windows and gates."
I tym miłym akcentem kończę dzisiejszą wypowiedź :]