Menu Zamknij

Autor: miggi

Spuchnięte kondensatory na złotej płycie – awarie komputerowe część XXIX

Spuchnięte kondensatory to nic nowego i w zasadzie była to częsta przypadłość płyt głównych mniej więcej pod procesory AthlonXP i P4. W zasadzie ten wpis by nawet nie powstał gdyby nie to jakiej płyty głównej to dotyczy.  Jest to płyta firmy Soltek, która podobnie jak ABIT już nie istnieje. No ale płyta firmy, która nie istniej to również mało ciekawy temat. No ale to jest płyta w wersji Gold i kiedyś (nie wiem jak teraz) często można było trafić na płyty z ciekawym laminatem (złotym, srebrnym albo czerwonym) albo z napisami dotyczącymi limitowanej serii. Odnośnie samej awarii to nie opłacało się wymieniać kondziołków bo Athol XP 1,7 na obecne czasy to przeżytek i taniej wyszło wymienić całą płytę z dwurdzeniowym procesorem.

Mój łizard stworzył brifowy dokument o targecie – że co?

Nie lubię takich rozmów telefonicznych, polegających na próbie zaprezentowania produktu, którego się nie chce, w sposób, którego się nie lubi. No bo jak nazwać rozmowę z panią, która koniecznie chce zaprezentować elektroniczny obieg dokumentów (oczywiście przykładowo) nie znając odpowiedzi na podstawowe pytania, nie potrafiąc przytoczyć udanych wdrożeń z mojej dziedziny, posługującej się słowami takimi jak “łizard”, “brif” czy “target”.

Ciewake pudełko z NASa

Chyba jestem przemęczony, bo zamiast pudełka widzę twarze. Od początku. Konfiguruję sobie NASa firmy Synology, który przyszedł w gustownym pudełku, które odłożyłem na podłogę. Którejś nocy wchodziłem na warsztat i po zapaleniu świateł zauważyłem że pudełko ma oczy i się na mnie gapi. Nie wierzycie? No to zróbmy porównanie przed i po otwarciu.

Urwany port VGA – awarie komputerowe część XXVIII

Dostałem dzisiaj komputer (po telefonie), gdzie opis można skrócić tak: kabel od monitora wyrwał port i kolega polutował ale komputer nie działa. Jak tylko zobaczyłem ręcznie docinaną maskownicę płyty głównej i wystający port z jakiejś karty graficznej czułem że łatwo nie będzie. W pierwszej jednak chwili okłamywałem się że może uda się usunąć port i dołoży się kartę graficzną i wszystko ruszy. O moja kochana naiwności.

Bonusowa aktualizacja na koniec roku

30 grudnia 2013 roku

13:00 – dzwoni telefon że można by dzisiaj zrobić aktualizację Oraclea. W sumie czemu nie, skoro wersja obecna nie dość że mocno obciąża pamięć to jeszcze są czasami kłopoty z backupami? Ustalamy tylko start na 14:30 i wysyłam informacje do userów, że nie będzie można pracować w programach.

14:30 – nadal kilka “zbłąkanych owieczek” siedzi w programach więc zostają z systemu oddelegowane i można zaczynać aktualizację.

14:51 – zaczynają się telefony od tych co nie wiedzieli, że będzie aktualizacja  oraz od tych co chcą wiedzieć ile ona potrwa bo muszą coś pilnie wprowadzić. Mam potwierdzenie, że jakoś maksymalnie do godziny 17. Nie wierzę, ale przekazuję taką informację userom.

15:10 – jadę do domu. Jeszcze małe zakupy sylwestrowe i obiadek.

16:21 – dzwoni telefon, ale z dziwnego numeru. Okazuje się że mój nowy numer telefonu figuruje w bazie Play i dzwonią w sprawie starego rozliczenia.  Ponieważ jestem w innej sieci i nic nie wiem o nierozliczonych fakturach tłumaczę to konsultantce i się rozłączam.  A już myślałem że to serwis od aktualizacji albo userzy.

17:15 – loguje się do sieci i sprawdzam co tam na serwerze. Widać że ostro pracują i dobrze. Dobrze też że mamy dobre łącze i nie ma problemu z podłączeniem. W razie czego jest też łącze zapasowe.

19:30 – jest prośba o restart serwera. Robię go ale coś jest nie tak bo zaczynam dostawać maile od systemu nadzorującego że nie działa baza danych. Serwisanci podłączają się i kontynuują aktualizację.  Dzwonię do nich przekazać aby najpierw uruchomili bazę księgowości bo trzeba zrobić raporty kasowe na koniec dnia.

20:17 – dzwoni centrala że nadal nie mogą się zalogować i dostają jakiś dziwny błąd.

20:22 – po kilku telefonach okazuje się, że serwer aplikacyjny też trzeba zaktualizować więc serwisanci też jego przejmują.

21:02 – centrala zgłasza że nadal nie może się podłączyć,  serwisanci od serwera bazy danych zgłaszają że u nich teoretycznie wszystko działa, serwisant od serwera aplikacyjnego zgłasza że jakaś usługa nie chce się podnieść za nic na świecie i że potrzebuje jeszcze trochę czasu.

22:07 – przez chwilkę dostaję informację od systemu nadzorującego, że baza jest widoczna, ale po chwili znowu nic nie działa. Serwisanci od baz zaklinają się na wszystko, że u nich wszystko działa. Sprawdzam na szybko logi i okazało się że przypisali bazę danych na drugi interfejs sieciowy dla tego nadzorca mi wywala błędy.

22:20 – na szybko centrala zostaje podpięta do bazy i może zrobić raport kasowy, ale na nowym loginie i haśle bo po aktualizacji uprawnienia też trafiło.

22:45 – robię testy i wygląda na to że aplikacja webowa działa prawidłowo, a aplikacje zwykłe niestety trzeba poprzepinać na nowy IP. Czeka mnie biegany sylwester.

23:20 – ostatnie testy i jednak nie będzie tak prostu. Nie licząc konieczności zmiany adresu IP dla podłączenia do bazy to na serwerze trzeba powykonywać ileś skryptów aktualizujących strukturę bazy.

31 grudnia 2013 roku

00:15 – umysł zaczyna siadać, a z wszystkich serwisantów widzę że pozostał jeden, z którym ostro walczymy (czyt. ja testuję działanie aplikacji, on odpala kolejne skrypty).

00:35 – koniec. odłączam się i idę spać. Rano czeka mnie bieganie i ustawianie adresów serwera bazy.

05:40 – to już rano? Kawa nie pomaga i do pracy docieram na pół śpiąco.

07:30 – wchodzę do pokoju widząc ile nie odebranych jest połączeń. Wypisuję powiadomienie w komunikatorze że aplikacja nie zadziała do czasu aż nie ustawię wszystkiego i że to może zająć do godziny czasu. Telefony nadal dzwonią, ja idę na obchód konfiguracyjny.

10:00 – po przejściu wszystkich stacji okazało się że jednak nie wszystko działało i musiałem znowu męczyć serwisantów. Z drugiej strony po 3 kawach w ciągu godziny czasu czułem się w miarę przytomnie.

Pomiar prędkości z uśmiechem

Jest wiele sposobów na przepisową jazdę, ale część  jest nieskuteczna, część wkurzająca,  a część ignorowana. Najbardziej jednak kierowców denerwuje jak na prostej drodze jest umieszczony znak ograniczenia prędkości do np. 60km/h. Tak też jest na obwodnicy Białej gdzie ograniczenie jest przy skrzyżowaniu. Było tam trochę wypadków i rozpoczęto od ograniczenia, potem postawiono znaki ostrzegawcze, potem świecące znaki stopu a teraz dali mierniki prędkości pokazujące kierowcom jak szybko jadą. Ale ten punkt pomiarowy jest inny. Wyświetlacz to matryca diód pozwalająca wyświetlać więcej niż prędkość i statyczny napis ZWOLNIJ. O nie tutaj mamy czynnik, który momentalnie poprawił mi humor i dał do zrozumienia że znaki wcale nie muszą być nudne. Otóż jadąc tamtędy już zwalniałem przed skrzyżowaniem i tablica wyświetliła mi 65km/h i napis ZWOLNIJ. Po chwili pojawił się już odczyt 58 i po następnej chwili uśmieszek znany z internetu czyli :). No qrcze dostałem nagrodę na przepisową jazdę.  Moim zdaniem to jest idealny pomysł na to aby jeździć przepisowo. Nie tylko zabraniać, karać i straszyć ale też nagradzać.

Pomiar prędkości z uśmieszkiem

Strzeż sie jak “konsultant” dzwoni do Ciebie – epizod 2

Tak to po raz kolejny podsumowanie rozmowy i wyniku w postaci podpisania umowy (człowiek nie czuje że rymuje). Rozmowa przebiegła tradycyjnie czyli wszystko będzie dobrze, nic Pan nie musi robić, a my wszystko podeślemy do podpisania. No i oczywiście w tym momencie zaczynają się schody. A w zasadzie troszkę później, bo w momencie jak otrzymałem telefon, że można już przełączyć na nową usługę. Po restarcie routera okazało się że oczywiście Internetu nie ma a log wskazuje jasno że nie zgadza się login i/lub hasło. Problem nr I: konsultant powiedział, że pomimo zmiany operatora (Orange Freedom na Neostrada) nie będzie trzeba nic zmieniać. Jest to oczywiście jawne wprowadzanie klienta w błąd ponieważ identyfikatory użytkowników są po prostu z innej domeny.
No dobra pomyślałem i patrze jak tu zrobić rejestrację. Co widzę w umowie? Po pierwsze błąd w adresie (kod pocztowy oraz miejscowość), nie mam w umowie to ile będzie mnie Internet kosztować, ani tego od kiedy naliczane będą naliczane opłaty. Po drugie napisane jak byk, że muszę zrobić rejestrację (po 30 dniach zrobią to za mnie), ale wcale nie jest napisane jak to zrobić. Problem II: jak masz własny router to nie masz NIGDZIE w umowie informacji co gdzie wpisać aby się zarejestrować. Dwa razy dzwoniłem do konsultantów: raz aby złożyć skargę na konsultanta przygotowującego umowę, a drugi raz aby podano mi łaskawie adres gdzie mogę zrobić rejestrację. Pierwsza rozmowa była OK, a nawet więcej. Pan przyznał że umowa została (delikatnie mówiąc) niekompletna i on chętnie dośle to czego brakuje. Niestety druga rozmowa nie była taka miła. Konsultant/technik olał mnie zupełnie ograniczając się do podania adresu do przeprowadzenia rejestracji. Na moją drobną sugestię, że można było robić albo przekierowanie na prawidłową stronę, albo podawać te dane w umowie stwierdził że jak się ma ich urządzenia to tam obrazkowo wszystko jest opisane. No qrcze gdzie jest napisane że ja mam i muszę mieć urządzenie od TePsy? Czemu znowu jestem karany za to że nie kupiłem od TePsy ich “mega, super, wypas” routera (moje boje z ich Sagecomem i przekierowaniem portów kiedyś opiszę).
A i jeszcze jedno. Złożyłem telefonicznie skargę na konsultanta, który wprowadził mnie w błąd i zażądałem przekazania mi rozmowy (bo przecież nagrywają nasze rozmowy) niestety nie jest to możliwe. Rozmowa będzie odsłuchana przez kogoś kto rozpatrzy skargę. Ma ktoś zestaw do nagrywania rozmów? Przyda się na pewno.

Odmulanie komputera – awarie komputerowe część XXVII

Nikt nie lubi jak jego komputer nagle zacznie działać jakby ktoś mu zamienił procesor z kołem zębatym, a dane nie były przesyłane tylko wożone w koszach przez ślimaki.  Taki efekt od kilku tygodni zauważam w komputerach z Windows XP i sporadycznie w Windows 7. Powody są 2: doinstalował się antywirus razem z aktualizacją Flash Playera,  albo proces SVCHOST obciąża procesor na 99%.

Nie wszystko dobre co ma cztery rdzenie i giga ramu

Jak już pisałem, postaram się od czasu do czasu zrobić jakąś małą recenzję lub szybki test. Nie będą to cykliczne wpisy, a raczej wynurzenia pod wpływem emocji – tych dobrych i tych złych. Niestety złe emocje górują podczas pisania tej opowiastki. O czym jednak będę pisać? Zacznijmy od tego, że jeszcze na początku października 2013 roku nie miałem ani smartfona ani tableta, a mój kontakt z platformami mobilnymi był minimalny. Wszytko się zmieniło gdy w moje ręce wpadł (na przechowanie) Samsung Galaxy Tab 3 8”, dwa tygodnie później wygrałem Pentagrama Quadra 7 Ultra Slim, a kilka dni po tym kupiłem smartfona firmy Myphone Duosmart. Ponieważ Samsung nie jest mój, a smartfon jest za świeży, zajmę się Pentagramem.

Hello world

Tak, stało się, przenosiny dokonane. Podobnie jak w przypadku mojego warsztatu, bloga też będę traktował jak warsztat, czyli nigdy w skończonej formie, a raczej jako projekt do ciągłego rozwoju. Pisałem że Opera zamyka platformę blogową więc przystąpiłem do szukania nowego miejsca i je znalazłem. Warunkiem podstawowym była możliwość przewalenia wszystkich wpisów bez zbędnego grzebalnictwa, a skoro Opera dała narzędzie do zapisania całości tekstu do XML’a akceptowanego przez CMS WordPress to jedna sprawa załatwiona. Znam WordPressa nie od dzisiaj więc tym łatwiej było mi dokonać zmian. Kolejna sprawa to koszty, których nie mam zamiaru ponosić. Szukałem więc czegoś z WordPressem oraz za darmo. No i jeszcze możliwość stworzenie łatwego do zapamiętania odnośnika. I tak po całych 10 minutach Googlowania trafiłem na Blog.com. ogłaszam więc wszem i wobec że od dzisiaj platformą rozwijaną będzie miggi.blog.com