Menu Zamknij

Własny NAS czyli Synology na złomie – part 3

kclizDo trzech razy sztuka jak to mówią. Skoro mój NAS nie ma szans być cichy ani  energooszczędny, to przynajmniej niech będzie bardziej praktyczny. Mam też nadzieję, że będzie to ostatnia modyfikacja obudowy i jestem pewien, że dzięki temu zabiegowi dyski będą miały się lepiej niż do tej pory.

We wcześniejszym wpisie wspomniałem o tym, że dyski się dość mocno grzeją.

XPEnology_01

Na zrzucie ekranu widać temperatury w okolicach 40stC jednak w praktyce temperatury przekraczały 50stC, co powodowało wiele alarmów i mogło doprowadzić do uszkodzenia dysków, a co za tym idzie utratę danych. Powody tego stanu rzeczy były dwa: rozmieszczenie dysków i brak wentylacji obudowy. Po tym jak środkowy dysk kilka razy złapał prawie 60stC trzeba było coś z tym zrobić. Obudowa nie była dostosowana do montażu dodatkowych wentylatorów, więc z głównego komputera trzeba było wymontować kieszenie dyskowe i wbudować je w NAS’a.


Jednak coś, kosztem czegoś. taka przeróbka spowodowała zmniejszenie ilości dysków w głównym komputerze do dwóch: systemowego SSD  i zwykłego dysku na dane. Z plusów – do NAS’a można było dodać kolejne dyski i tym sposobem zamiast jednego wolumenu 250GB w RAID’zie otrzymałem dwa takie wolumeny. Dodatkowym plusem jest możliwość szybkiego dostępu do 3 dysków no i to, że w końcu temperatura dysków nie przekracza 40stC.

temperatury_01

Nie licząc przeróbek, przez które NAS jest już bardzo wyraźnie słyszalny, zabrałem się też za przenosiny biblioteki zdjęć.
Na stronie Synology można znaleźć kilka narzędzi do konfigurowania naszego NASA oraz między innymi do przenoszenia danych. Trzeba pamiętać jednak o kilku rzeczach. W przypadku używania oprogramowania PhotoStation przenoszenie zdjęć bezpośrednio z poziomu urządzenia może być mało wygodne, ponieważ nie da się kopiować katalogów w całości. Od strony komputera można to zrobić oprogramowaniem, które jednak baaardzo obciąża nasz komputer przez to, że dokonywana jest od razu konwersja obrazów oraz tworzone są ich miniaturki. Można też wykorzystać klasycznego FTP’a, ale wtedy to nasz NAS musi dokonać wszelkich konwersji i to on musi się mocno wysilać.  Z mojego punktu widzenia lepsze jest drugie rozwiązanie bo NAS przez noc wykonał zadaną pracę i rano można było dostać się do biblioteki zdjęć ze wszystkich domowych komputerów.