Menu Zamknij

O wyborach samorządowych, których nie obsługiwałem

Tydzień po wyborach już wiemy kto wygrał, a kto przegrał. Oczywiście największym przegranym był system informatyczny. Piszę oczywiście, bo  to co było wielkim newsem dla wszystkich w noc wyborczą, dla służ informatycznych w gminach, powiatach, “marszałkowach”, TKW i wszystkich uwikłanych w obsługę tego systemu, było oczywistością. Gdy w 2006 po raz pierwszy obsługiwałem wybory z ramienia gminy wyklinałem system i robiłem to sumiennie przy każdych kolejnych “akcjach”. Bo czasami sypało się to i owo, ale generalnie wybory odbywały się jakoś tam o czasie. Pisanie z resztą teraz o tamtych problemach nie ma sensu bo to co się wydarzyło obecnie przyćmiło wszystkie błędy razem wzięte. No ale nawet ja, który teraz nie param się w obsługę wyborów, wiedziałem że tak będzie jakiś miesiąc przed  wyborami. No może przesadzam, bo takiego bajzlu to chyba nikt nie przewidział. Sama noc wyborcza była dla mnie jedną wielką komedią ilekroć słuchałem wiadomości w radiu lub oglądałem w telewizji. Z jednej strony ciągle podawano jakieś wyniki, jedne komitety się cieszyły drugie smuciły, ale nikt nie wiedział przecież na podstawie czego tak jest. Po tym jak gruchnęła już wiadomość, że system leży i kwiczy zaczęło się polowanie na czarownice i znowu miałem ubaw bo “wieszano” nie tych co trzeba. Wypowiadali się też ni ci co trzeba bo jakoś tylko politycy i średnio ogarniający temat dziennikarze. Do tej pory nie widziałem aby ktoś raczył zapytać się jakiegokolwiek informatyka o to czy nie wiedział że tak będzie. A słyszałem już nawet wypowiedzi, że ciekawie by było jakby informatycy w noc wyborczą pieprznęli wszystkim i skoro nie dostali sprawnego softu to nie mają podstaw aby pracować. No bo nic nie zagwarantuje, że 2 głosy po przesłaniu to nadal będą 2 głosy. Tak czy inaczej te wybory zostały zdominowane przez nie działający system informatyczny i wypowiedzi ludzi, którzy o tym systemie nie powinni się wypowiadać się.